Wszystko zaczęło się w drugiej połowie lat 80-tych, kiedy jeździliśmy z kolegą do moich dziadków na wieś. Niemalże każdego wieczoru rozgrywaliśmy z babcią Kazią i dziadkiem Gienkiem partyjkę tysiąca. Babcia kupowała karty w Ruch-u podczas wypadu do miasta. Doskonale pamiętam te talie i mocno zużyte karty wzoru nadreńskiego wyprodukowane zapewne przez Krakowskie Zakłady Wyrobów Papierowych. Wszyscy wiedzieli, czym różni się rewers damy kier od pozostałych kart. Dziadkowie traktowali to jako trening spostrzegawczości. Nauczyliśmy się z Mariuszem sprawnie liczyć, szacować szansę na wygraną i ją maksymalizować. Później mogłem popatrzeć jak dziadek z wujkiem, sąsiadem czy bratem babci grają w pokera. Grali na prawdziwe pieniądze, choć bardzo niewielkie stawki, zawsze w życzliwej atmosferze. Tam poznałem smak wygranej, jak i również zostałem pedagogicznie spłukany przez wuja "w oko".
Na zdjęciu:
Rząd 1: Wist Klubowy No 612, Karpalit S.A., Lwów, 1931 r.
Rząd 2: Karty do gry nr 232, KZWP, 1982 r.
W domu rodzice pokazali mi kanastę, remika, czy też wreszcie brydża. Tata miał w barku dwa komplety Piatników - maleńkie Empire oraz standardowy index z rewersami obrazu Arcimboldo. Karty te były pancerne, niemalże niezniszczalne, służyły ze 20 lat i zapewne jeszcze gdzieś tam są. Zawsze lubiłem ten klimat grubego kąpielowego ręcznika na stole i herbatki serwowanej w szklankach z koszyczkami. Nie było też wakacji bez kart. Choć biegaliśmy z bratem na pierwsze gry video skłonni wydać ostatnie pieniądze na River Ride, czy walki karateków, zawsze wracaliśmy do kart.
Ta więź trwa do dziś i jest źródłem radości. Tamten kolega z dzieciństwa jest dziś moim wspólnikiem, razem prowadzimy sprzedaż artykułów dedykowanych na udany prezent. Dla mnie najlepszy to podwójny komplet kart, stąd bardzo szeroką oferta znanych marek i wzorów w naszym sklepie. Pragniemy dostarczać prezenty z klasą, mówimy kategoryczne "nie" plastikowej tandecie i wulgarnym gadżetom. Jeśli podobnie patrzysz na świat nasza oferta jest dla Ciebie.